Drukuj
biegacze_w_trakcie_konkurencji

Niewidomi zawodnicy wbiegli w sezon

Od 13 do 16 maja na stadionie Zawiszy odbyły się 49. Paralekkoatletyczne Mistrzostwa Polski. Na bydgoskim obiekcie pokazali się też niewidomi zawodnicy miejscowego klubu KSN Łuczniczkaoraz kadra niewidomych biegaczy ” Cross”

Zgłoszonych zostało sześć osob, wystartowały cztery. Cztery na co dzień trenują pod okiem byłego czterokrotnego paraolimpijczyka w maratonie, Tomasza Chmurzyńskiego, trnera bydgoskich biegaczy.

Wszyscy bydgoscy zawodnicy zostali zgłoszeni do niedzielnego biegu na 5 km. Pecha miały Katarzyna Tomczak i Marta Stramek. Mimo chęci i bojowego nastawienia na bieżnię stadionu im. Zdzisława Krzyszkowiaka nie wyszły, ponieważ na liście startowej były tylko we dwie i organizatorzy odwołali kobiecą rywalizację na tym dystansie.

Z kolei dla niewidomego Sebastiana Grenia, jak i niedowidzącego Kacpra Jażdżewskiego był do stadionowy debiut. Przy czym Kacper po raz pierwszy pobiegł jako senior, zaś Sebastian debiutował w ogóle w biegu na bieżni.

Kłopoty z opaską

Mało co, a również Sebastian nie wystartowałby w swoim biegu.

- Było troszkę zamieszania, stresu i nerwów, bo dwie minuty przed czasem okazało się, że nie mamy specjalnej opaski łączącej mnie z przewodnikiem, która była wymagana przez organizatorów - opowiada zawodnik. - Kiedyś wystarczała zwykła opaska. Kiedyś też wystarczało, że miałem zaklejone okulary, teraz też oczy plastrami. Do samego końca nie wiedziałem, czy wystartuję. Mieliśmy miękka opaskę i organizatorzy nie chcieli nas dopuścić do biegu.

Z pomocą przyszedł niewidomy Aleksander Kossakowski, medalista mistrzostw Europy i świata, którego przewodnik pożyczył bydgoskiemu duetowi regulaminową opaskę.

- Dwa lata temu weszły w życie nowe przepisy - wyjaśnia Tomasz Chmurzyński, klubowy trener Sebastiana Grenia. - Z racji tego, że Polska starała się o organizację paralekkoatletycznych mistrzostw Europy, w 2019 roku dostała Puchar Świata. W tak zwanym międzyczasie zmieniono regulamin i przepisy rozgrywania mistrzostw Polski. Z tymi przepisami wymaganymi na imprezach światowych. Wtedy właśnie wprowadzono nowe standardy opasek, czyli łącznika pomiędzy niewidomym a przewodnikiem. Po dzisiejszych problemach wiemy, ze opaska musi mieć maksymalnie 30 centymetrów, składa się z trzech części, dwóch równych chwytów. Jest bardzo specyficzna i tego się nie kupi na wolnym rynku. Będziemy starali się je nabyć poprzez związek.

Stadion - nowe doświadczenie

Na mistrzostwach Polski w Bydgoszczy w biegu na 5 km Sebastian zajął ostatnie miejsce, ale tym akurat się nie przejmuje, bo rywali miał uznanych i bardzo wybieganych, nawet na światowych imprezach. To dla niego nowe doświadczenie i już wie, że bieganie uliczne, czy terenowe a na stadionie na bieżni, to dwa różne światy.

- Ścigałem się sam ze sobą - przyznaje biegacz. - Moim celem było osiągnięcie wyniku 20 minut i 30 sekund, ale nasz czas na mecie był powyżej 21 minut. Pobiegliśmy za szybko pierwsze dwa okrążenia i potem to było widać.

Przewodnikiem Sebastiana Grenia jest Andrzej Kiełczyński.

- Założyliśmy sobie, żeby za mocno nie wystartować. Trzeba to tonować, niestety, nie zawsze się to udaje. Startowali doświadczeni zawodnicy, tempo było za mocne jak dla nas - mówi opiekun zawodnika KSN Łuczniczka Bydgoszcz z trasy biegowej.

A jak zaczęła się ich współpraca?

- Trenujemy i biegamy razem od grudnia 2020 roku. Nasze spotkanie zorganizował Tomek Chmurzyński, który wcześniej uczył mnie techniki biegu. Wiedziałem czym on się zajmuje i tak jakoś wyszło. Dobrze, że trafiła się osoba z Fordonu, mamy do siebie blisko. Głównie biegaliśmy po asfalcie, bo to jest przewidywalny teren. Jako przewodnik muszę patrzeć, na co Sebastian będzie wbiegał. Ale teraz jest dzień dłuższy, więc możemy wyskoczyć sobie do lasu. Biegamy dwa razy w tygodniu, Sebastian dojeżdża też do klubu na treningi w klubie.

Okiem zawodnika i trenera

Sebastian Greń bieganie na poważnie uprawia dopiero od półtora roku, od początku trafił pod opiekę Tomasza Chmurzyńskiego, który ma doświadczenie nie tylko zawodnicze, ale także trenerskie.

Pierwsze nauki w bieganiu zawodnik z Dąbrowy Chełmińskiej pobierał w czerwcu i lipcu 2020 roku na obozie i górskich zawodach w Szklarskiej Porębie. Jak od tamtego czasu zmienił się jako zawodnik? Jakie postępy poczynił w technice biegania? Na czym się skupiał trenując od ubiegłego lata?

- W sezonie zimowym wiadomo, więcej pracy nad sprawnością i treningi uzupełniając - tłumaczy Sebastian. - Teraz, gdy jest cieplej i można już bez obawy związanej z pandemią poruszać się na trasach biegowych, praca nad techniką i szybkością. Rok temu piętnaście minut na taśmę i miałem zadyszkę, teraz mogę godzinę i jest ok, zależy jaka prędkość. Porównując wysiłek i czasy z ubiegłorocznej Szklarskiej Poręby i obecne moje wyniki, to kolosalna różnica.

Postępy swojego podopiecznego widzi też Tomasz Chmurzyński.

- Bardzo się rozwinął. Jak rok temu jechaliśmy do Szklarskiej Poręby, to Sebastian po raz pierwszy przebiegł tam w jednorazowo jedenaście kilometrów. A teraz razem z przewodnikiem biega dziesiątki kilometrów jako regularny trening. To porównanie wiele mówi.

Oprócz trenowania z przewodnikiem zawodnik trzy razy w tygodniu przyjeżdża do klubu, biega na taśmie, w ten sposób poprawia sprawność.

- Przygotowując organizm do większego wysiłku można wtedy więcej wymagać - dodaje T. Chmurzyński. - Przede wszystkim najpierw trzeba likwidować podstawowe dysfunkcje, a potem można myśleć o jakimś kwalifikowanym sporcie. Chodzi o to, żeby doprowadzić do takiego momentu, w którym nie odczuwa się blokad mechanicznych i fizjologicznych. Chciałbym, aby Sebastian za rok zrobił taki podobny proporcjonalny postęp. Ale przede wszystkim nic na żywioł, liczy się regularność.

Biegając z wiolonczelą

Dodajmy też, że Sebastian rok temu zaskoczył wszystkich przyjeżdżając na obóz z wiolonczelą, która jest jego drugą miłością (albo odwrotnie). Gdy nie trenuje i nie biega, to ćwiczy właśnie na tym instrumencie.

- Tu też zrobiłem postępy. Na wiolonczeli gram pięć godzin dziennie. Jeśli dodać godziny spędzone na bieganiu, to mogę powiedzieć, że jestem bardzo zajętym człowiekiem. I na inne zajęcia nie miałbym już czasu i sił - śmieje się Sebastian Greń, któremu na stadionie Zawiszy kibicowała mama.

Tomasz Chmurzyński dodaje: - Siedząc i grając na wiolonczeli przez kilka godzin wie, że sportowy trening przekłada się na jego sylwetkę, postawę i funkcje życiowe.

Najbliższe plany sportowe? W lipcu wybiera się znowu do Szklarskiej Poręby, a w sierpniu pobiegnie "piątkę" w Płocku.

Trener kadry Polski ocenia

Rywalizacji w krajowym czempionacie na stadionie Zawiszy przyglądał się Wiesław Miech, były paraolimpijczyk, a obecnie koordynator kadry biegaczy w Stowarzyszeniu Cross.

Tak ocenia start zawodników: - Jeśli chodzi o tych młodych zawodników z Bydgoszczy, to widać, że chłopaki coś chcą robić. Szczególnie Sebastian chyba złapał bakcyl biegania i mam nadzieję, że z niego coś będzie. Liczyliśmy po cichu, że tu wystartuje inny zawodnik z jego kategorii, bardziej doświadczony i dojdzie do bezpośredniej rywalizacji. Sebastian nie byłby na straconej pozycji.

To pozytywy, ale Wiesław Miech ma też gorsze odczucia, jeśli chodzi o postawę zawodników, którzy są obecnie w kadrze Polski i powinni pokazać się z lepszej strony.

Nie najlepiej wypadł Mariusz Mazur, słabo też Zenon Dudka. Obaj są długo członkami kadry, nie poczynili postępów i nie zrealizowali celu, którym było uzyskanie minimum na mistrzostwa Europy, które odbędą się od 1-6 czerwca także na stadionie Zawiszy Bydgoszcz.

- Jestem zdruzgotany zawodnikiem, który jest objęty szkoleniem centralnym pod kątem występu na ME. Wynik Mazura dwa tygodnie wcześniej na mityngu w Słubicach nie był ciekawy, ale wzięliśmy pod uwagę, że to był jego pierwszy start w sezonie, po dłuższej przerwie związanej z pandemią, było gorąco i tak dalej. To mogło składać się na tamten wynik, ale start na Zawiszy, gdy pogoda dla długodystansowców była akurat, nie było zbyt wietrznie, nawet troszeczkę deszczyk pokropił, czyli było rześko, no ale wynik jest gorszy o osiem sekund niż w Słubicach. Nie jestem tym pocieszony. Jesienią ubiegłego roku miał znacznie lepsze wyniki. To ja, gdy jeszcze startowałem, miałem lepsze rezultaty.

Przez 16 lat Wiesław Miech był zawodnikiem Stowarzyszenia Start. Zdobył srebrny medal mistrzostw Europy w maratonie. W swojej karierze zawodniczej biegał na 1500 metrów, 5000 metrów, maratony (Boston, Nowy Jork, Chicago, Toronto, Montreal), supermaratony.

- W 1991 roku w Bostonie pobiegłem ponad 30 minut lepiej od rekordu "wzrokowców", nieco ponad 2 godziny 40 minut i ten wynik utrzymał się przez 15 lat. Pobił go dopiero Japończyk.

Wiceprezes Crossu patrzy w przyszłość

Na mistrzostwach Polski obecny był też Krzysztof Badowski, dyrektor KSN Łuczniczka Bydgoszcz. Ale na stadionie Zawiszy był też z innego powodu.

- Jako wiceprezes Stowarzyszenia Cross, z ramienia zarządu odpowiedzialny za lekką atletykę, muszę powiedzieć, że udział niewidomych zawodników naszej kadry Polski rozczarował mnie. Mazur i Dudka obniżyli swoje loty. Z kolei godna podkreślenia jest postawa młodych zawodników z Bydgoszczy, którzy pokazali progres formy. Rok spędzony na treningach z Tomaszem Chmurzyńskim wykorzystali na podniesienie swoich umiejętności i zaliczyli bardzo dobry występ.

Krzysztof Badowski już patrzy w przyszłość.

- Zawody te pokazały, że warto szukać i inwestować w młode talenty, którzy za kilka lat będą w stanie zdobywać medale i być liczącymi się zawodnikami na arenie krajowej i międzynarodowej. Trzeba stawiać na dwóch-trzech zawodników, nie da się trenować grupy 20,30-osobowej. To długi i trudny proces, ale warto go rozpocząć - snuje plany wiceprezes Crossu i dodaje: - Musi się zmienić radykalnie sposób powoływania zawodników do kadry narodowej biegaczy.

Odniósł się także do sytuacji z dwoma biegaczkami KSN Łuczniczka.

- Szkoda, że nie mogły pobiec nasze dwie dziewczyny, bo zabrakło rywalek. Niedopuszczenie naszych zawodniczek świadczy o zamkniętej imprezie tylko dla członków Startu, co nie sprzyja rywalizacji osób niepełnosprawnych.

Okazuje się, że oprócz nich nikt w Polsce z grupy niewidomych i niedowidzących nie biega pięciu kilometrów.

- Ale to nie jest nasz problem, tylko szkolenia w kraju. Kasia i Marta przygotowywały się do tych mistrzostw i powinny dostać szansę startu, chociażby po to, żeby sprawdzić się sportowo - podsumowuje Krzysztof Badowski.

Wyniki biegu na 5 km niewidomych i niedowidzących na 49. Paralekkoatletycznych MP w Bydgoszczy:

  1. Łukasz Wietecki (OŚ AZS Poznań) - 15:38.61;
  2. Michał Rogowski (WSSiRN Start Katowice) - 16:31.99;
  3. Przemysław Augustyniak (KSI Start Szczecin) - 17:24.18 ;
  4. Mariusz Mazur (Skorpion Polkowice) - 18:13.19;
  5. Kacper Jażdżdewski (KSN Łuczniczka Bydgoszcz) - 19:44.27;
  6. Zenon Dudka (ZLKL Zielona Góra) - 19:54.28;
  7. 7. Sebastian Greń (KSN Łuczniczka Bydgoszcz) - 20:58.75;

Marcin Grabiński - DNS3