Drukuj
kadra_turnieju

Zawodnicy showdown jako pierwsi w Polsce wrócili do pełnej sportowej rywalizacji. Co prawda od kilku tygodni grają już centralne ligi piłkarskie, ale to właśnie niewidomi i słabowidzący tenisiści po 3-miesięcznej przerwie stanęli naprzeciw siebie w rywalizacji turniejowej.

Spóźniona inauguracja sezonu odbyła się nad Bałtykiem w dniach 6-19 czerwca w Ośrodku Wypoczynkowym Gród Piastów w Dźwirzynie. Organizatorzy, czyli działacze Pomorsko-Kujawskiego Klubu Kultury Fizycznej Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących „Łuczniczka” w Bydgoszczy, mieli mało czasu na jego zorganizowanie.

Na miejscu rozegrano 4. edycję "Showdown nie tylko dla mistrzów - Polska Liga Showdown" (6-9 czerwca) realizowany z konkursu 1/2019 pn. "Kierunek Aktywność" oraz 3. edycję turnieju "Z ciemności na sportowy Olimp" (9-19 czerwca). Na ten drugi projekt składają się showdown, warcaby 100-polowe, bowling, nordic walking i triathlon. Już wiadomo, że w tym roku zawody w triathlonie jeśli się odbędą, to nie w tej formie co zawsze.

Do Dźwirzyna zjechali zawodnicy z całego kraju, z wszystkich klubów posiadających sekcje showdowna, m.in. z Bydgoszczy, Wrocławia, Poznania, Warszawy, Kutna i Przemyśla. Byli zawodnicy z ekipy, która w ubiegłym roku na mistrzostwach świata we włoskiej Sardynii zdobyła komplet złotych medali - indywidualnie wśród kobiet i mężczyzn oraz drużynowo.

Organizacja turniejów nad Bałtykiem doszła do skutku dzięki finansowaniu ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

Wszyscy czekali na restart

O przygotowaniach i przebiegu mówi Łukasz Skąpski, prezes KSN Łuczniczka Bydgoszcz, trener polskiej kadry showdown, organizator turniejów w Dźwirzynie:

- Przez cały okres pandemii byliśmy na bieżąco z wszystkimi informacjami przesyłanymi przez wszystkie agendy rządowe, z wszystkimi stopniami odmrażania. Z dnia na dzień przesyłaliśmy sobie informacje, co już wolno, a czego nie wolno. W momencie każdej zmiany była szybka konsultacja między wszystkimi członkami zarządu i wszystkimi zainteresowanymi osobami: czy to już ten moment, kiedy my, organizując ligę, możemy z tym ruszyć. Tak naprawdę decyzję o przygotowaniach podjęliśmy już wtedy, kiedy jeszcze na sto procent nie było pewne o dacie restartu sportowego. Stwierdziliśmy, że już trzeba, bo ciśnienie wśród graczy i działaczy na grę jest tak ogromne, że nie możemy dłużej czekać. Wszyscy garnęli się do stołu, czego dowodem jest to, co robili członkowie naszego klubu KSN Łuczniczka Bydgoszcz, zawodnicy z Kutna, Teresa i Marek Janakowscy. Postawili sobie pół stołu w kuchni, to było takie granie na ścianę, sam ze sobą, żeby poćwiczyć motorykę, kontrolę piłki. Bo w momencie, gdy pamięć mięśniowa ucieka, to zawodnik uczy się wszystkiego od zera. Nagrali z tego filmik, można go zobaczyć w Internecie, na Facebooku, na naszym ligowym i także "łuczniczkowym" portalu. Wiedząc o tym ciśnieniu, nie mieliśmy wyjścia: trzeba ruszać. Zgodnie z projektem na inaugurację powinna być sesja wyjazdowa. Cały czas byłem w kontakcie z szefostwem ośrodka w Dźwirzynie. Pierwsze podejscia bnyły w ubiegłym roku, a w maju miałem zwizytować ośrodek pod kątem naszych potrzeb i oczekiwań. Ale koronawirus pokrzyżował nam przygotowania i tak naprawdę przyjechaliśmy tu w ciemno, kierowniczka ośrodka i jego pracownicy stanęli na wyskości zadania. Dzięki życzliwości gospodarzy i wiedzy zdobytej telefonicznie wszystko fajnie zagrało, a uczestnicy byli na koniec bardzo zadowoleni.

Gra w reżimie sanitarnym

Na barkach Georginy Myler z KSN Łuczniczka Bydgoszcz spoczywała organizacja turniejów, logistyka i opieka nad uczestnikami zawodów w Dźwirzynie.

- Przez tą sytuację z koronawirusem było i jest więcej formalności, przybyło papierologii. Oprócz standardowego RODO w skrócie, gdzie była jedna kartka A4, podpis i data, lista obecności zawodników i asystentów, doszły nam kolejne kartki, formularze, oświadczenie uczestnika o stanie zdrowia i przeciwwskazań do udziału w turnieju. Osobna ankieta dotyczyła koronawirusa, kilka pytań typu, czy w ostatnich czternastu dniach przebywałeś za granicą, albo miałeś kontakt z osobą zarażoną. Już na początku przy recepcji przy zameldowaniu było badanie temperatury i wypełnienie ankiety dla ośrodka, który ma swoje obostrzenia. Na każdym kroku w ośrodku była dezynfekcja, przed wejściem do pawilonów z pokojami, na stołówkę. Normalnie byłby tzw. szwedzki stół, ale w tych okolicznościach posiłki były podawane do stolików przez kelnerki i kelnerów w maseczkach i rękawiczkach. Z każdą zmianą przy stoliku wszystko było dezynfekowane. Turnieje wyjazdowe są o tyle trudniejsze, że musimy zabrać wszystko, czego nie mamy na miejscu zawodów. Wyjeżdżając z Bydgoszczy do Dźwirzyna wynajęliśmy busa, a do niego zapakowaliśmy trzy złożone stoły do showdowna. Oprócz tego podkładki, plakietki dla sędziów, marketingowe rolapy, ścianki, które przedstawiają nasze projekty. Doszły też środki dezynfekujące do dłoni, powierzchni, dla zawodników, sędziów i pozostałych uczestników, ręczniczki, którymi wycieramy stoły. Wszystkie plakietki muszą być na żółtym tle z czarnym napisem, żeby chociaż osoby niedowidzące mogły coś zobaczyć. Ośrodek swoje obostrzenia, a my swoje. Zwłaszcza przy rozgrywaniu meczów. W jego trakcie przy stole mogą byc tylko dwójka zawodników, sędzia, ewentualnie drugi oraz dwójka asystentów-trenerów. Żadnych osób postronnych, kibiców. Ale ponieważ drzwi były przezroczyste, to część widowni mogła sobie co nieco podejrzeć. Na szczęście mamy też nagrania binauralne i 360, które zrealizował Mikołaj Rotnicki. Można je obejrzeć w Internecie. A jeśli chodzi jeszcze o mecze, to nie mamy takich tłumnych odpraw, rozmawialiśmy ze sobą za pomocą komunikatorów. Jest troszkę trudniej w obsłudze takich zawodów, samym zawodnikom trzeba pewne sprawy przypominać. Ale to jest któraś nasza liga, więc większość zasad jest znana uczestnikom, doszedł tylko reżim sanitarny. Z tego powodu po każdym meczu sala była wietrzona, stoły dezynfekowane.

Trenując w kuchni

Z niecierpliwością na wznowienie rozgrywek w showdownie czekało sportowe małżeństwo Teresa i Marek Janakowscy z Kutna. Do tego stopnia, że zagospodarowali kawałek kuchni w mieszkaniu dla specjalnego stołu do treningu. Skąd taki pomysł?

- Mój pomysł, a męża wykonanie - wyjaśnia Teresa. - To znaczy on mówi, że jego wykonanie (śmiech), a tak naprawdę trzeba było tylko rozejrzeć się po domu, żeby znaleźć odpowiednie sprzęty. Stwierdziliśmy, że skoro inni sportowcy się starają, to dlaczego nie my? I wykorzystać ten czas tak na plus. Stwierdziliśmy, że nie damy się, że musimy coś wykombinować w domu. Mąż już wcześniej zrobił pole bramkowe z bandami i mogłam ćwiczyć obronę. Stwierdziłam, że chcę włączyć do gry też lewą rękę. Zauważyłam, że w Polsce dwie osoby grają obiema rękami na raz. Zapaliła mi się kontrolka w głowie i powiedzialam sobie: spróbuję. I okazało się, że ten wolny czas dobrze wykorzystałam w tym elemencie.

Jak powstał domowy stół do treningu?

- Półki stare już nie używane, blat kuchenny, podórki, a pręty i druty wkładaliśmy w te półki, żeby się nie obalały. To jest tak naprawdę pół stołu do gry samemu - tłumaczy Marek i dodaje, jak zarejestrowali i opublikowali w sieci te treningi: - Mikołaj Rotnicki nagrywa mecze metodą binauralną z wykorzystaniem słuchawek i to też wykorzystaliśmy. Mieliśmy jedno z zadań, żeby podać, jak zawodnik grał, jakie robił uderzenia, bez stołu, bez niczego, tak na sucho. Można to nazwać takim zdalnym treningiem. Należymy do klubu z Bydgoszczy, ale jesteśmy z Kutna. Tu, gdzie mieszkamy mamy stół, ale nie mamy trenera, dlatego konsultujemy nasze treningi z Szymonem (Borkowski - przyp. GM). Nagrywa nam zadania, mówi co mamy na danym treningu robić, jezeli czegoś nike zrozumiemy, to dopytujemy. Jeżeli są takie możliwości, to jedziemy na trening do Bydgoszczy.

Teresa i Marek Janakowscy uprawiają showdown od trzech lat. Czy to dla nich jeszcze zabawa, czy już pasja?

- Teraz to już chyba pasja. A zaczynaliśmy z głupoty (śmiech) - mówi Marek. - Łukasz (Skąpski - przyp. GM) zaprosił nas na wyjazd, taki jak ten. Znaliśmy się z innych projektów. Przyjedziecie, zobaczycie jak to wygląda, a jak wam się spodoba, to dobrze, jak nie, to też dobrze, tak zachęcał. No i pojechaliśmy, od razu na turniej, praktycznie bez znajomości zasad gry.

- Ja na początku mówiłam: to nie dla mnie, za głośne, za intensywne - wyjaśnia Teresa. - Mąż jak chce, to mogę mu towarzyszyć. Ale tak było do momentu, jak nie zaczęłam sama grać. Jak zaczęłam, to się mocno wciągnęłam, adrenalina skoczyła. Marek się śmieje, że jak nie idę na trening, to na pewno jestem chora.

Jej mąż mówi o początkach w Kutnie: - Nie mieliśmy stołu do treningu, więc Łukasz podesłał nam taki stary polski. Zabawnie wyglądały przygotowania do treningów. Żeby zainstalować go w pomieszczeniu Polskiego Związku Niewidomych, każdorazowo musieliśmy opróżnić go z pozostałych mebli. A po treningu w drugą stronę.

Ich największe sukcesy sportowe? Marek Janakowski w ubiegłym roku wygrał półfinałowy turniej mistrzostw Polski i był tym zaskoczony. Teresa w finałowym turnieju zagrała dzięki zielonej karcie. Także w ubiegłym roku zajęli w lidze drugie miejsce drużynowo, reprezentując KSN Łuczniczkę Bydgoszcz.

Skazany na showdown

Mikołaj Rotnicki, zawodnik, ale też założyciel strony internetowej o showdownie, pasjonat rozwiązań technicznych i realizacji transmisji dla niewidomych. Mógłby o tym mówić bez końca.

- W showdowna zacząłem grać w 2017 roku, gdy pojechałem nad morze, na turniej do Poddąbia. Słyszałem, że jest taka gra. Na miejscu miałem dosłownie dziesięciominutowy kurs showdowna, m.in. dzięki Elce Mielczarek. Przyniosła piłkę, dała rakietkę i mówi: grasz! Nie wiedziałem nic, że można uderzać piłkę o bandy, z naciągnięcia. Na początku grałem na instynkt, gubiłem piłkę, typowe błędy nowicjusza.

Mikołaj Rotnicki tak siebie charakteryzuje: "Grywam w showdowna i go nagrywam".

- Na tym turnieju w Poddąbiu miałem świeżo zakupiony sprzęt, kamerkę 360 stopni. I w ostatnim dniu pobytu zrobiliśmy sobie na plaży wspólne zdjęcie tą kamerką. Stańcie dookoła, ta kamerka nas obejmie, trzeba było ją połączyć z ifonem. To nie pomoże niewidomym, ale osobom widzącym pozwoli zobaczyć taką sferę dookoła. Łukasz się tym zinteresował, żeby wykorzystać ją w kwestiach sportowych. Gdy kupiłem sobie nowszą wersję tej kamerki, to już wiedziałem co będę robić! W grudniu 2017 roku przyjechałem do Bydgoszczy na finały mistrzostw Polski w showdownie z jednym celem: żeby je nagrać i pokazać w Internecie. Żeby było śmiesznie, to ja wtedy miałem nogę w ortezie, bo dwa miesiące wcześniej spadłem ze schodów. I wtedy były pierwsze próby. Od razu dodam, że takie filmiki są dla osób widzących, dają one oglądającym nowy punkt widzenia. Dla osób niewidomych i słabowidzących potrzebny jest zestaw do nagrań binauralnych, a odsłuchiwanie jest dwukanałowe, tylko w słuchawkach - wyjaśnia Mikołaj Rotnicki z Poznania.

(Nagrywanie binauralne – technika nagrywania dźwięku za pomocą dwóch mikrofonów, umożliwiająca słuchaczowi precyzyjną lokalizację w przestrzeni zarejestrowanych sygnałów akustycznych i tym samym stwarzająca dźwiękową iluzję przebywania w miejscu, w którym dokonywano nagrania. Wikipedia).

Pomysł, żeby udostępnić przebieg turniejów, meczów osobom niewidomym, którzy są w domach, był trafiony.

- Reakcja od ludzi była niesamowita - cieszy się Mikołaj. - Poszliśmy za ciosem. W sierpniu 2018 roku w Warszawie odbyły się mistrzostwa Europy. Skoro jest takie duże zainteresowanie, zróbmy transmisję binauralną do Internetu. Udało się. Podobnie jak z mistrzostw świata z 2019 roku we Włoszech.

Z turniejów w Dźwirzynie też były transmisje.

- Porównując początki i teraźniejszość, bardzo poszliśmy do przodu technicznie i technologicznie. Do dyspozycji mamy już statyw z dwumetrowym wysięgiem - wyjaśnia Mikołaj Rotnicki. - Jeden z filmików, z finałowego meczu w Dźwirzynie, przesłaliśmy do przedstawiecieli IBSA, aby Międzynarodowa Federacja Sportów Niewidomych mogła mieć orientację, że w trakcie trwania pandemii, zachowując reżim sanitarny, także można organizować zawody.

Nagrane filmiki Mikołaj Rotnicki zamieszcza na Facebooku/Polska Liga Showdown i na Youtubie: showdown360. Pomagał też przy tworzeniu oficjalnej strony internetowej polskiej kadry: showdownpoland.pl.

Z pozycji sędziego

Szymon Borkowski z Bydgoszczy, sędzia międzynarodowy, był głównym sędzią obydwu turniejów w Dźwirzynie. Na co dzień jest też trenerem showdowna.

- Poza takimi typowymi obowiązkami sędziowskimi, typu "gwizdanie" meczów, dochodzi też troszkę papierologii. Może nie tyle co ma Gina, bo na to by nie było czasu, ale trzeba rozpisać cały system gier przed turniejem, musimy zrobić protokoły sędziowskie, tabele, klasyfikacje. Ten sędzia główny ma troszkę więcej pracy okołosędziowskiej. Ilu potrzeba sędziów na turniej? To zależy od rangi turnieju, liczby zawodników, ilości stołów. W Dźwirzynie mieliśmy trzy stoły, na lidze mieliśmy pięć sędziów, bo to się wiąże z kosztami, ale wygodniej jest dla obsługi meczów, gdy na każdy stół przypada dwóch sędziów. Nie ma takiej sytuacji, że jeden sędzia prowadzi trzy, cztery mecze z rzędu, bo to jest fizycznie meczące, dlatego potrzebna jest rotacja.

W showdownie nie ma typowych fauli, jak w innych sportach, gdy zawodnicy walczą w kontakcie.

- Jeżeli są sytuacje, które zaogniają rywalizację, wynikają przeważnie z regulaminu, na przykład ruszania stołem. Sędzia może dać ostrzeżenie, a następnie karę dwóch punktów. Ale są też kary za niesportowe zachowanie, słowne uwagi, zaczepki, ale one są naprawdę marginalne. Zawodnicy są zdyscyplinowani, wszyscy się znają, lubią, trzymają razem. Gdy kończy się mecz, odchodzimy od stołu, potam spotykamy się w pokojach, na stołówce.

Co trzeba zrobić, żeby zostać sędzią w showdownie?

- Przede wszystkim trzeba mieć dobry wzrok, dużo cierpliwości, dużo chęci i wiadomo: trzeba poznać zasady - wyjaśnia Szymon Borkowski. - Jest żelazna grupa przepisów, których nie da się zmienić, inne może tak, ale dzieje się to co pięć lat. Obecne obowiązują do 2021 roku. W październiku przyszłego roku ma wejść nowelizacja. Propozycje zmian cały czas są zbierane przez IBSA, są uwzględniane głosy zarówno zawodników, jak i sędziów.

Czym się różni prowadzenie meczów i turniejów w kraju i za granicą.

- Jeśli chodzi o zagraniczne, to wiadomo, że potrzebna jest znajomość języka angielskiego, bo to jest język międzynarodowy. Za granicą nie odbywają się tylko turnieje rangi mistrzowskiej MŚ, ME, Top 12, ale też towarzyskie, np. popularny mocno obsadzony, ale fajny do sędziowania Pisa Open, czy turnieje na Łotwie i na Litwie. My tu w Polsce nie musimy się wstydzić, bo w końcu mamy mistrzów świata. Coraz więcej krajów robi takie turnieje, ale pandemia troszkę wyhamowała plany organizacyjne. Wiele turniejów zostało odwołanych - kończy Szymon Borkowski.

22 czerwca IBSA na swojej stronie internetowej ogłosiła, że Mistrzostwa Europy IBSA Showdown 2020, które miały się odbyć w sierpniu w stolicy Bułgarii, Sofii, zostały przełożone.

Bij mistrzynię! Ale nie tym razem

Jak w okresie izolacji społecznej radziła sobie bez gry i rywalizacji niedowidząca Elżbieta Mielczarek z Wrocławia, mistrzyni świata indywidualnie i w drużynie z 2019 roku?

- Showdown to jest moja ulubiona dyscyplina sportu i nie da się jej niczym zastąpić. Musiałam sobie jakoś radzić. Oglądałam stare mecze, patrzyłam jak kiedyś grałam, a jak teraz. Wyciągałam wnioski i już teraz wiem, że będę uczyła się showdownu całe życie. To nie jest tak, że zdobyłam tytuł, jestem najlepsza i już wszystko wiem. W tym wolnym czasie byłam w kontakcie z trenerem, miałam konsultacje, wideo-rozmowy. Ale pracowaliśmy w domu także z hantlami. Musi byc wzmocniona siła, a przede wszystkim kondycja. Bez tego zawodnik nie jest w stanie długo ustać przy stole. Jeśli jest to trzysetówka, to człowiek nie będzie w dobrej formie po tak długiej przerwie bez przygotowania. Trzeba być w ruchu, ciągle coś robić, w domu ćwiczenia z hantelkami, pompki, przysiady. Jak już można było wyjść z domu, to wtedy bieganie po parkach.

O dyspozycji aktualnej mistrzyni świata świadczy fakt, że w trakcie zawodów w Dźwirzynie zdarzało się mistrzyni świata wygrywać sety nawet do 0 i 1. Triumfowała w lidze i turnieju towarzyskim, w którym mistrzowie spotykają się z amatorami i jest to korzystne dla obu stron. W trakcie tego drugiego turnieju rozegrała siedem pojedynków.

- To fajne takie przetarcie przed mistrzowskimi imprezami, na przykład w Top 12 European, gdzie w dwa dni trzeba rozegrać od sześciu do ośmiu meczów. Lubię grać z chłopakami, to jest najlepszy trening dla dziewczyny. Chłopacy uczą się dziewczyn i odwrotnie. Dziewczyny grają różnie, raz wolno, raz szybciej, mają wiekszą precyzję. A od chłopaków uczą się siły, obrony. To wszystko można przećwiczyć na tym obozie - posumowuje aktualna mistrzyni świata.

Elżbieta Mielczarek ma trzy siostry i brata. Mama wychowywała ich sama. Żadne z nich nie zajęło się sportem, tylko Ela. Showdownem zainteresowała się w 2011 roku.

Zaległy dyplom za MŚ

Na podsumowaniu i ogłoszeniu wyników rywalizacji w Dźwirzynie odbyła się miła uroczystość. Agnieszka Bardzik reprezentująca KSN Łuczniczka Bydgoszcz, członkini złotej reprezentacji Polski na MŚ 2019 we Włoszech, odebrała zaległą nagrodę i specjalny dyplom od prezydenta Bydgoszczy Rafała Bruskiego. Wręczyli je prezes Łukasz Skąpski i dyr. Krzysztof Badowski. Zawodniczka nie mogła być obecna na spotkaniu przedstawicieli klubu w bydgoskim ratuszu na początku marca, jeszcze przed ogłoszeniem przymusowej społecznej izolacji związanej z wybuchem pandemii koronawirusa. Wtedy w ratuszu bydgoskich niewidomych sportowców, w tym kolarki tandemowe Agnieszkę Biedrzycką i Edytę Jasińską podejmowała wiceprezydent Bydgoszczy Iwona Waszkiewicz.

Wyniki z Dźwirzyna

"Showdown nie tylko dla mistrzów - Polska Liga Showdown"

Kobiety:

  1. Elżbieta Mielczarek (UKS Sprint Wrocław)
  2. Agnieszka Bardzik (KSN Łuczniczka Bydgoszcz)
  3. Dominika Czuj (Ikar Lublin)

Mężczyźni:

  1. Łukasz Byczkowski (UKS Sprint Wrocław)
  2. Sylwester Dołasiński (KSN Łuczniczka Bydgoszcz)
  3. Przemysław Knaź (Podkarpacie Przemyśl)

Turniej "Z ciemności na sportowy Olimp"

Kobiety:

  1. Elżbieta Mielczarek (UKS Sprint Wrocław)
  2. Paulina Krupa (Syrenka Warszawa)
  3. Dominika Czuj (Ikar Lublin)

Mężczyźni:

  1. Łukasz Cichy (KSN Łuczniczka Bydgoszcz)
  2. Daniel Kuźniar (KSN Łuczniczka Bydgoszcz)
  3. Zbigniew Murawski (KSN Łuczniczka Bydgoszcz)