Dwudniowe zawody w Poznaniu były pierwszym startem kolarek tandemowych po wznowieniu sezonu przerwanego wybuchem epidemii koronawirusa.Na szosowej trasie pokazały się też duety reprezentujące KSN Łuczniczka Bydgoszcz, czyli Angelika Biedrzycka z pilotką Edytą Jasińską i Karolina Rzepa z przewodniczką Agnieszką Sikorą.
Pierwszego dnia, w piątek (3 lutego 2020), na Torze Poznań, rywalizowano o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Wcześniej na tym samym torze ścigały się samochody ze średnim litrażem, osiągając zawrotne prędkości. Kolarskie tandemy na 4-kilometrowej pętli też rozwijały na prostej niezłe prędkości. Po próbnych "kółkach" uczestnicy ruszyli do walki.
Bydgoskie kobiece dwie pary wywalczyły w Poznaniu wicemistrzowski tytuł ustępując tylko drużynie z Hetmana Lublin.
Dodajmy, że dla załogi Angelika Biedrzycka - Edyta Jasińska był to w ogóle pierwszy wspólny start na szosie.
Jako ciekawostkę dodajmy, że ze względu na skrócony sezon wielu zawodników ze światowej czołówki szuka możliwości startu i ostrego treningu w innych krajach. I tak do Poznania przybył holenderski duet mistrzów świata na szosie, który rywalizował w mistrzostwach Polski poza konkursem.
Drugiego dnia (4 lutego 2020) niewidomi i niedowidzący kolarki oraz kolarze stanęli na starcie dwóch wyścigów. Przed południem rywalizowano w ulicznym kryterium na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. To była dodatkowa rywalizacja, o której uczestnicy kolarskich mistrzostw Polski dowiedzieli się na cztery dni przed zawodami. Po południu stawka cyklistów wróciła na Tor Poznań, gdzie odbył się wyścig ze startu wspólnego.
Bydgoskie kolarki na miejscu dopingował Krzysztof Badowski, dyrektor KSN Łuczniczka Bydgoszcz.
W kryterium na trasie MTP Angelika Biedrzycka i Edyta Jasińska zajęły trzecie miejsce. Przed nimi na linię mety wjechały dwa kobiece duety z Hetmana Lublin.
Po południu bydgoskie kolarki stanęły już na najwyższym stopniu podium, a trzecie miejsce ze startu wspólnego zajął inny bydgoski duet Karolina Rzepa - Agnieszka Sikora.
A jak podsumowały swoje trzy wyścigi w Poznaniu Angelika Biedrzycka i Edyta Jasińska, jakie wyciągnęły wnioski?
- Szykowałyśmy się pod czasówkę, która miała być w sobotę rano, po czym okazało się na trzy, cztery dni przed startem, że w to miejsce będzie kryterium - mówiła niedowidząca kolarka Angelika Biedrzycka po powrocie ze stolicy Wielkopolski do domu. - Byliśmy troszkę rozczarowane, bo przygotowywałyśmy się pod totalnie coś innego, chciałyśmy pojechać dobrze czasówkę. Wszystkie ostatnie treningi ustawiałyśmy pod nią o nie przećwiczyłyśmy takiej jazdy, jak w kryterium, gdzie jest krótka runda, dużo zakrętów. Jednak wyciągnęłyśmy z tego fajny wniosek. Z racji tego, że pracuję zawodowo od 8.00 do 15.00, nie trenując rano, tylko w weekendy, soboty i niedzielę, a to jest za mało, muszę sobie jakoś tak zorganizować pracę, by mieć jeszcze w tygodniu jakiś bodziec. W sobotę rano w kryterium byłam półprzytomna, organizm jest ustawiony inaczej, ponieważ ja trenuje codziennie w godzinach 17.00-18.00. W czasie, gdy w Poznaniu było to kryterium, to ja w pracy zazwyczaj piję kawę. Przed południem nie mam nic wspólnego z rowerem. To był dla mnie trudny wyścig, mocno techniczny. Na szosie ze względu na małe doświadczenie nie jesteśmy jeszcze dobrze zgrane, na torze już wiemy czego się po sobie możemy spodziewać. Drugi sobotni wyścig już pokazał, że robota, którą włożyliśmy przez dłuższy okres czasu dała efekt. Choć mieliśmy mały niedosyt, bo chcieliśmy chłopaków objechać (śmiech). Troszkę za późno zabrałyśmy się do finiszu. Co pięć okrążeń były rundy punktowane, przećwiczyliśmy wtedy ostre finisze i nieźle nam to wychodziło.
Edyta Jasińska patrzy na to wszystko przede wszystkim okiem trenerki.
- Jestem teraz na etapie rozmyślania i uświadomiłam sobie, że tak naprawdę brakuje nam podstaw, czyli wyspać się, najeść, potrenować, po prostu spokojnej głowy. Na dziś, jak Angela łączy trening z pracą, to będzie bardzo ciężko, to będziemy zawsze o krok w tyle za innymi. To jest kwestia podjęcia decyzji, chęci wejścia w bardziej profesjonalny tryb. Nie ma zmiłuj, to jest taki poziom, że nie można na pół gwizdka. Dziewczyny z innych tandemów mieszkają praktycznie razem, trenują non-stop. Nam tego brakuje, dwóch treningów dziennie, trzeba dużo siłowni, żeby obudować dobrze nogę, bez siły tu się nic nie zrobi. To jest kwestia do przedyskutowania, czy się godzimy na jakąś tam przeciętność, czy idziemy do przodu. To jest decyzja Angeli, bo ja jestem zdecydowana na pełen wyczyn od początku naszej współpracy. Jestem 11 lat w kadrze i po prostu wiem, jak trzeba nad czymś pracować. Tu nie ma ściemy. Może cztery, pięć lat temu w tandemach było troszkę inaczej, luźniej, ale teraz trzeba iść na maksa. A co do Poznania: fajnie, że wygrałyśmy ten trzeci wyścig, bo finisze wychodziły nam w fajnym stylu. Każdy finisz szłyśmy na fulla i sama byłam w szoku widząc, ile możemy zrobić w takiej sytuacji. To był duży rozstrzał jak jechałyśmy rano w kryterium, a jak po południu ze startu wspólnego. I tu widać, jak wygląda cały układ hormonalny, cała biochemia u Angeli. Przed południem jej ciało po prostu nie jedzie. Ja też muszę bardzo się sprężać i planować dokładnie swój dzień, bo jest jeszcze Agnieszka Sikora i Karolina Rzepa, którymi opiekuję jako trenerka - dodaje Edyta Jasińska, która jest też trenerką w kadrze kolarek pełnosprawnych. Po zawodach w Poznaniu opiekowała się w pojedynkę na zgrupowaniu w Pruszkowie zawodniczkami z kadry U-23.
Kolarki tandemowe z KSN Łuczniczka Bydgoszcz nie miały zbyt wiele czasu po MP w Poznaniu. Przez niecały tydzień trenowały na torze w Pruszkowie, uzupełniając to ćwiczeniami na siłowni, a potem wybrały się do Lublina na czteroetapowy wyścig Pucharu Europy (w terminarzu UCI) pn. Hetman Cup.